Teraz Janowicz ma rację!
Dobrze grał w tegorocznym Wimbledonie, odpadł bez obciachu z przegrywając z Tommym Robredo. Potem, oczywiście, konferencja prasowa.
Janowicz:
„Jeśli mam być szczery, to nie mam ochoty rozmawiać. Zwyczajnie nie mam ochoty, co mam tu tłumaczyć? Ludzie, którzy są moimi kibicami, na pewno dobrze wiedzą, co się stało w spotkaniu z Robredo. […] Te warunki nie miały wpływu na moją grę. Zmiana kortu z dwunastki na szóstkę nie wpłynęła na moją dyspozycję. W piątym secie zabrakło mi trochę szczęścia. Szkoda mi pierwszego gema. Po półszpagacie na początku ostatniej partii nic sobie nie zrobiłem. Interesuję się gimnastyką. A tak na poważnie? Mówię przecież bardzo poważnie.”
Na to redaktor naczelny „Tenisklubu” Adam Romer zabrał głos w tej sprawie i skrytykował „Jerzyka” za jego zachowanie:
„Jurek nie zdaje sobie sprawy, że udział w konferencjach prasowych jest częścią jego pracy, że trzeba się tego nauczyć, tak samo jak gry na korcie! Powinien przyjść i powiedzieć coś, co dziennikarze przekażą jego kibicom.”
Panie Adamie! Konferencje prasowe nie są nikomu poza sponsorami potrzebne. Teraz akurat Jerzy Janowicz ma rację!
Rola „dziennikarzy” sportowych kurczy się i ogranicza. Zawodnicy porozumiewają się z kibicami za pomocą portali społecznościowych i nie potrzebują już „ekspertów”, którzy opowiadają coś za nich.
Na rynku pozostaną tylko tacy dziennikarze, którzy kochają sport, szanują sportowców i mają coś do powiedzenia. Będzie nam luźniej:-)