Gortat platformers
Marcin Gortat nie tylko gra w drużynie „Czarodziejów z Waszyngtonu”, lecz jest także gwiazdą „Czarusiów z PO” . Oba teamy przegrywają. Najpierw gorąco wspierany przez Gortata Bronisław Komorowski dostał czapę, a teraz (nieudolne) kroki robi nazwana przez naszego orła w NBA „ministrem Polski” Ewa Kopacz .
Ale zamiast ogrzać się w blasku najlepszego polskiego zawodnika w indiańskim sporcie, przyszła była premier blednie w cieniu ponad dwumetrowego giganta i już w pierwszej kwarcie zalicza podwójną: dwutakt i nietakt w jednym. W 72. rocznicę rzezi wołyńskiej, zamiast w stosownym miejscu uczcić pamięć „krwawej niedzieli”, Kopacz, która w 2013 r. głosowała przeciwko uznaniu mordów na Polakach za ludobójstwo, dryblowała na warsztatach koszykarskich Gortata.
Ten przyznał, że musiał czekać osiem lat, by jego organizowany dla dzieci i młodzieży camp odwiedziła taka „osobistość”. Jednak sam już chyba nie wierzy w sukces „POsobistości”, bo zapowiada rzucenie reprezentacji. Oficjalnie z powodu chęci zadbania o zdrowie (i lepsze amerykańskie pieniądze), ale po sposobie, w jaki kpił z komisji Macierewicza , a Komorowskiego krył za fair play, można wnioskować, że po prostu nie chce grać dla IV RP . A tej nie zablokuje żaden s PO rtowiec ani aktor, których wsparcie można wrzucić do kosza. Najlepiej niech przestaną faulować prawdę i wezmą czas… na zawsze. Koniec meczu.
Autor tekstu: Paweł Korsun
Autor ilustracji: Michał Korsun
źródło: gazetawsieci