Macie zapierdalać! Czyli gorzki list Kibica Legii!
Dnia 9 czerwca 2015 opublikowaliśmy w całości (bo był i jest tego wart), za legionisci.com – „List kibica do Legii” Kto nie czytał – niech przeczyta, kto czytał niech sobie przypomni, bo wygląda na to, że nadal jest aktualny…
Macie zapierdalać!
Szanowny Prezesie Wicemistrza Polski, Szanowni Piłkarze Wicemistrza Polski, Szanowny Trenerze Wicemistrza Polski,
Sezon 2014/2015 Ekstraklasy zakończony. Kurz opadł. Łzy się polały w Warszawie (głównie kibiców). W Poznaniu wystrzeliły korki od szampanów. Wszystko jest jasne. Mistrzem Polski został Lech Poznań i to jest dla nas, kibiców Legii, informacja najważniejsza.
Najważniejsza, bo to, że zajęliście drugie miejsce, jest dla nas równie satysfakcjonujące, jakbyście zajęli dowolne inne miejsce w pierwszej ósemce (wersji z walką o utrzymanie nie zakładam, choć znając Was, jestem w stanie uwierzyć, że nie byłoby dla Was to niemożliwe ). Ziściło się wszystko to, co swoją postawą i grą zapowiadaliście od początku wiosny tego roku – przegraliście ten sezon, zawaliliście go, nie spełniliście pokładanych w Was nadziei, nie udźwignęliście odpowiedzialności. Nie deprecjonujmy przy tym sukcesu Lecha, skończmy z narracją, że to my przegraliśmy ten sezon. Nie, to Lech go wygrał, zdobywając więcej punktów na koniec sezonu – takie są warunki zdobycia Mistrzostwa Polski i Lech je spełnił, Wy nie. Rzucanie medalami i łzy po meczu z Górnikiem to jakaś farsa z Waszej strony, tak na marginesie.
Czego zabrakło moim zdaniem? Zaangażowania. I to na kilku płaszczyznach, nie tylko piłkarskiej.
Zacznę od samej góry – Zarząd , a w szczególności Prezes, nasza gwiazda Twittera , mistrz żarcików z rywali, niestety nie mistrz zarządzania klubem, zwłaszcza w kryzysowej sytuacji. Panie Prezesie, pierwszy sygnał ostrzegawczy wysłał nam Pan podczas wiosennego okienka transferowego. Odejście Miro (opieram się tu na doniesieniach prasowych, nie było mnie tam) było rozegrane z kilku powodów źle. Po pierwsze wydarzyło się w najgorszym możliwym momencie, przed dwumeczem, na który cały klub i kibice szykowali się od kilkunastu tygodni. Po drugie, zostało wykonane za plecami trenera, który może faktycznie zareagował zbyt ostro sadzając Miro na ławce, ale czy można się mu dziwić, jeżeli cały jego misterny plan nagle został wyrzucony do kosza? Po trzecie, zastanówmy się na spokojnie, czy nie dało się Serba jednak na Ł3 zatrzymać? Czy nie było możliwości zaoferowania mu takich warunków, które skłoniły by go do przemyślenia swojej decyzji? Przecież na koncie czekały grube miliony euro za Bielika i z funduszu transferowego? Czy może jednak nie czekały?
Druga sprawa dotyczy zagłaskania naszych wspaniałych kopaczy . Niezależnie od wyniku, niezależnie od tego z kim i w jakim stylu przegrali, ciągle słyszeliśmy tylko, że jest dobrze, że mamy przewagę, że rotacja jest wymagana, bo taki natłok spotkań, a jak tylko zaczniemy grać pierwszą „11” to ho ho, ligo drżyj. Liga jednak nie zadrżała, liga postanowiła dać nam nauczkę. Z drugiej strony jeżeli wypływają z szatni informacje o tym, że w szatni organizowany był konkurs, kto mocniej wjedzie na treningu w Orlando, jeżeli słyszymy że ktoś kogoś nie lubił i nie chciał z nim grać, to powstaje pytanie czy Pan o tym wiedział czy nie? Jeżeli nie, to źle świadczy o Panu jako zarządcy klubu, że takie informacje Panu umykają, jeżeli tak, a mimo to nic Pan nie zrobił, świadczy to o Panu jeszcze gorzej . Patrząc na „charakterność” naszych piłkarzy, wydaje się że jedynym argumentem jaki do nich jest w stanie przemówić jest argument siły , groźba, bo prośbą wiele się nie wskóra. Panu odwagi, by zagrozić odesłaniem do rezerw, wlepieniem kar, zabrakło, czego efekty widzieliśmy w postaci zerowego zaangażowania przez całą wiosnę.
Trzecia sprawa to wzmocnienia, scouting i powiązane z tym finanse. Sprzedaliście Bielika za grube miliony euro, sprzedaliście Rado za grube miliony euro, powstał fundusz transferowy z paroma milionami euro. I co? I nic. Sprowadziliście Masłowskiego , co do którego nie mamy pewności czy potrafi grać w piłkę. Nie mieliście alternatywy jak zastąpić Rado, nie byliście przygotowani na sprzedaż kluczowego zawodnika. Mimo posiadanych środków, nie udało się Wam sprowadzić 1-2 piłkarzy którzy na te pół sezonu mogliby podnieść nieco jakość w ofensywie. Pozwala zadać to pytanie, co robił w tym czasie szef scoutingu poza oglądaniem wszystkich meczów Legii? Po co je oglądał? Czy nie jest tak, że zawsze trzeba mieć z tyłu głowy plan awaryjny jakby coś się posypało? Czy nie jest tak że przy posiadanych środkach tego samego dnia, kiedy zapadła decyzja o odejściu Rado, gotowa powinna być lista paru nazwisk, które pewnie nie pomogą w dwumeczu z Ajaxem, ale mogą pomóc zdobyć po raz trzeci z rzędu Mistrzostwo Polski?
Przejdźmy teraz do Was, Panowie Piłkarze . Kiedy z jednej strony czytam, jakie pieniądze są Wam płacone za trenowanie i granie 1-2 razy w tygodniu, a z drugiej dowiaduję się o Waszych szatniowych przepychankach, animozjach, lubieniu/nielubieniu jednego przez drugiego , chce mi się, przepraszam za wyrażenie, rzygać. Co miesiąc na Wasze konta wpływają kwoty niewyobrażalne dla zwyczajnego wyjadacza chleba w Polsce. Macie zapewnione wszystko, od jedzenia, przez lekarzy, opiekę, zajęcia indywidualne. Jedynymi wymaganiami stawianymi Wam są: przykładanie się do treningów, wypełnianie założeń trenera, prowadzenie się sportowo, czasami wzięcie udziału w jakiejś akcji promocyjnej i, kluczowe, zapieprzanie na boisku przez 90 lub więcej minut 1-2 razy w tygodniu. Większość ludzi dała by się pociąć za taką pracę i takie warunki, Wy nimi ewidentnie gardzicie.
Kiedy słyszę, że urządzacie sobie konkursy, kto mocniej wjedzie na treningu w drugiego zawodnika, że nie chcecie z kimś grać, bo Wam nie pasuje, że z pychą wypowiadacie się po każdym kolejnym zawalonym meczu, że wszystko jest ok, zabrakło jedynie bramki, dwóch, trzech, tracę do większości Was szacunek całkowicie. Nie jesteście tu na wakacjach, stawiane są Wam konkretne wymagania, jak się nie podoba, to droga wolna, nikt Was nie trzyma na siłę. Jeżeli nie lubicie jakiegoś piłkarza, możecie sobie obgadywać go podczas cotygodniowych zakupów w ekskluzywnych butikach na Placu Trzech Krzyży, możecie nabijać się z niego pijąc 78-letnią whisky , możecie nawet ignorować go podczas imprezy w Enklawie lub innym Sketchu, ale na boisku, na którym nosicie trykoty z herbem Legii, macie zapierdalać ile sił i grać jak drużyna. Nie ma miejsca na „nie lubię go to mu nie podam”. Was to jednak przerasta, dla Was nie jest istotne kto jest piłkarsko lepszy, kto może dać drużynie zwycięstwo. Dla Was liczy się to, kto mocniej rozwali tort twarzą. Jeżeli jesteście słabi piłkarsko, odstajecie, ale dajecie z siebie wszystko, to ok – rolą sztabu i Klubu jest znalezienie Wam miejsca w drużynie lub poza nią. Jeżeli natomiast piłkarsko jesteście dobrzy, nawet bardzo dobrzy jak na nasze warunki, a Wam się nie chce – wyjedźcie, gdziekolwiek, nie zasługujecie żeby tutaj być.
Pominąłem Trenera , trochę celowo, bo ciężko mi powiedzieć jaką moc sprawczą ma w szatni Legii . Nie wiem na co mógł zareagować, a nie zareagował, na co nie mógł, o czym nie ma wiedzy. Mam jednak wrażenie, że znajduje się pomiędzy młotem a kowadłem, pomiędzy grupą trzymającą władzę w szatni , a prezesem, który nie chce siać fermentu. Pomiędzy zarabiającymi ogromne pieniądze mentalnymi gówniarzami , a biznesmenem , dla którego PR jest ważnym elementem budowania wartości i który podejrzewam zakładał, że pracuje z dorosłymi, dojrzałymi ludźmi. Jedyna prośba do Trenera Berga , jaką mam w tym momencie to: albo mówi Pan konkrety na konferencjach i w wywiadach, albo daruj Pan sobie nic nie wnoszące lub po prostu głupie wypowiedzi, świadczące o tym, że nie szanuje Pan nas, kibiców .
Moje powyższe zarzuty piszę z perspektywy kibica , który pojawia się na sporej części meczów przy Ł3 , który wydaje niemałe pieniądze na bilety, a któremu obrzydziliście piłkę nożną przez ostatnie pół roku. I nie, nie chodzi o to ze przestanę nagle na te mecze chodzić, nie chcę żeby to było tak odebrane. Nie jestem wiernym fanatykiem z Żylety , który nie opuści żadnego spotkania, nie jestem też kibicem sukcesu, który pójdzie dwa razy do roku na mecz z Lechem czy Wisłą . Raczej „średnia krajowa”. Często łapię się na tym, że o wiele więcej emocji dostarcza mi to co przygotuje Żyleta i Nieznani Sprawcy niż to co się dzieje na boisku. Inna sprawa, że gdyby Panowie Piłkarze prezentowali chociaż połowę zaangażowania, jakie prezentuje trybuna północna, bylibyśmy Mistrzem Polski po rundzie zasadniczej.
Niestety, charakteru nie da się kupić.
Z gorzkimi pozdrowieniami,
PM
wytłuszczenia/akapity – redakcja Kibole.pl