OTO PRZEŁOM W POLSKIM MMA!
27 kwietnia 2013 to data, do której będziemy się wielokrotnie odwoływać, oceniając stan Mieszanych Sztuk Walki w Polsce. „Aż do końca!” – Jak powiedział Franz Mauer na komisji weryfikacyjnej.
Nie dlatego, że po raz kolejny udowodniono przewagę klatki nad ringiem.
Nie dlatego, że Krzysztof Jotko stoczył przepiękny pojedynek.
Może z przyczyny kosmicznego komentarza duetu J&J? Nie!
Przełom w polskim MMA, a raczej jego powolny upadek odnotujemy właśnie pod datą 27 kwietnia z zupełnie innej przyczyny.
Przyczyną będzie MONOPOL!
Kibice, naiwnie zresztą, liczyli na KONKURENCJĘ pomiędzy MMAATTACK, a KSW. Wszyscy naiwni, (czyli większość) spodziewali się (i nadal spodziewają), że gdy te dwie najbogatsze w Polsce organizacje zaczną ze sobą rywalizować – wpłynie to na nasze MMA, jak balsam. Bo przecież, konkurencja jest lepsza, niż monopol.
Jest lepsza! Ale tu nie ma już konkurencji!
MONOPOL sprawczy w polskich Mieszanych Sztukach Walki zapewnił sobie POLSAT. Od dziś to POLSAT będzie rozdawał karty pomiędzy dwoma podmiotami, które są już w zasadzie tylko podwykonawcami.
POLSAT nie musi i nie będzie dbał o polskie MMA. Będzie tak kreował kolejne gale, żeby maksymalnie nakręcić oglądalność. Do tego nie wystarczą sami tylko fanatycy. Trzeba dodawać „kucharki”, „mamuśki”, „blondynki”, trzeba zainteresować samice i samce lemingów, słoików, słowem – każdego! Babcia i dziadek też muszą znaleźć coś dla siebie. Jak w Rzymie, jak za czasów Gladiatorów, gdzie we krwi i piasku mieszały się zalążki profesjonalnego sportu i cyrku. Dla gawiedzi…
Już teraz wielu kibiców, miłośników MMA jest oburzonych „walką wieczoru”. Teraz i KSW i ATTACK będą płacić za banana i zatrudniać coraz to bardziej wymyślnych freaków.
Sport nie może być cyrkiem!
Sport to wielka sprawa!
Cyrk też jest sztuką godną szacunku.
Jednak mieszanie jednego z drugim jest po prostu głupie.
Ale… Z drugiej strony mamy bożka oglądalności… Ludzie to kupią, niestety.
Oczywiście będą z tego – doraźne – korzyści, czyli więcej gal na dobrym poziomie.
Ale, są też zagrożenia, które warto sobie uświadomić.
Moim zdaniem nie zaistnieje już w Polsce żadna trzecia, czy czwarta „poważna” organizacja. Te, które jeszcze robią gale o lokalnym znaczeniu – będą się jakoś wyrabiać, ale nie mają szans na rozwój. Chodzi o sponsorów, którzy chcieliby wyłożyć poważne kwoty w zamian za reklamę.
Potencjalni sponsorzy mają teraz do wyboru ofertę dwóch dużych organizacji. Ceny reklam na pewno nie pójdą w górę. Więcej gal na antenie monopolisty (POLSAT) to niższe ceny, większa dostępność dla sponsorów. Polsat będzie miał z tego bardzo konkretne zyski, które na pewno już sobie wyliczył. ATTACK i KSW też się przy tym „podtuczą”. Nie ma w tym nic nagannego, tak to działa.
Jeśli ktoś wpadnie na pomysł organizacji poważnego cyklu imprez MMA – do kogo pójdzie w sprawie emisji telewizyjnej? Do Polsatu?
Przecież mamy już dwa takie programy wysokiej jakości. – Usłyszy już w sekretariacie.
Pójdzie, więc do innej telewizji. Co mu odpowiedzą?
Wie pan, nie jesteśmy zainteresowani, przecież POLSAT ma już dwie takie imprezy….
Tak będzie, gotowym się założyć.
Wnioski?
W najbliższym czasie nie ma szansy na powstanie w Polsce jakiejkolwiek trzeciej organizacji, która wyszłaby ponad lokalny poziomo i – znów – „zagroziła” dwóm największym.
Konfrontacja i ATTACK ustabilizują się w nowej roli, przyzwyczają się do siebie i – wespół, zespół, będą BLOKOWAĆ scenę przed „tą trzecią” siłą.
Najgorsze jest w tym to, że monopolista może się w każdej chwili znudzić i zmienić priorytety programowe. Nie pomogą tu umowy i zobowiązania. To Polsat rozdaje karty, teraz już na dobre. Oraz… na złe.
Być może nie ma powodów do rozdzierania szat. Być może „jakoś to będzie” i piramida biegnąca od zawodów amatorskich, przez lokalne walki o 300 złotych, nadal będzie miała szeroką podstawę.
Cały nasz sport, w tym też Mieszane Sztuki Walki można by rozwijać dynamiczniej i bez „bananów”, czyli łaski pańskiej, gdyby do gry włączył się ktoś nowy. Kogo mam na myśli? Polską Telewizję „Publiczną” a dokładnie jej redakcję sportową. To oni, mając (jeszcze) liczące się doświadczenie i fachowców – mogliby podać rękę polskim sportowcom, organizatorom i sponsorom. Właśnie tym przedsiębiorcom, którzy gotowi są wykładać pieniądze na rozwój sportu od podstaw.
Ale nie zrobią tego.
Niby mają zapisaną swoją „misję”, ale to długi tekst i komu by się chciało czytać. Lepiej jechać na skocznię…
Piotr Szymanowski
(podziękowania dla K.G.)