Wojownik Szos nie żyje…
Stanisław Szozda zmarł 23 września 2013 roku.
Był „Wojownikiem Szos”, zawsze wjeżdżał tam, gdzie inni się bali, zawsze znajdował drogę, żeby wyskoczyć przed innych, ocierając się o krawężniki, nie bojąc się ryzyka. Jego zakręty wokół owiniętych materacami latarni, gdy pędził na czele grupy – graniczyły z akrobacją. Dziś mówiono by o nim Fighter! Waleczny, nie widział ryzyka na zjazdach, ani na ostrych wirażach. – Tak Stanisława Szozdę wspomina Jan Rozmarynowski, który robił zdjęcia na większości Wyścigów Pokoju czy na słynnych Memoriałach Ministra Obrony Narodowej. – Nie pamiętam już dokładnie, ale chyba pod koniec lat 70. na wyścig w Polsce przyjechała pół – zawodowa (wtedy tak się to nazywało) drużyna z Belgii. Szozda i Szurkowski mogli, współdziałając ze sobą „zgarnąć i złoto, i srebro”, ale… Tak zawzięcie walczyli ze sobą, że nagrodę zabrali Belgowie, a Polacy pozostali z niczym. Stanisław Szozda był wychowankiem klubu w Prudniku, należącym do LZS (Ludowych Zespołów Sportowych). Wielokrotnie wygrywał plebiscyty Rady Głównej LZS na Najlepszego Sportowca Wiejskiego Sportowca. Wrócę jeszcze do jego odwagi na trasie. Podobno specjalnie trenował wjazd na Stadion Dziesięciolecia, gdzie na bieżni odbywały się finisze etapów Wyścigu Pokoju. – Wspomina Jan Rozmarynowski.
Ja, (P. S.) choć jestem od Janka (nieco) młodszy, też zachowałem jedno wspomnienie z trasy etapu, który biegł przez Ruciane-Nida. Rozpędzony, rozkołysany peleton, pędzący wąską szosą na jeszcze węższy mostek. Pisk klamek i tylko jeden kolarz wskakuje na trawę, staje na pedałach i cudem jakimś „mieści się” na mostku. Reszta usiłuje się ponownie rozpędzić. Tak jeździł Szozda… Na początku lat 70. kolarze Legii Warszawa mieli szatnię obok nas (zapaśników Legii Warszawa) i często widywaliśmy ich gdy ochlapani błockiem wracali z treningów. Nie zazdrościliśmy im monotonnych i ciężkich treningów. Zazdrościliśmy sprzętu…
Urodził się 25 września 1950 w Dobromierzu. Wygrywał Wyścig Pokoju i Tour de Pologne, stawał na podium igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata. Dwukrotny drużynowy mistrz Polski: z 1971 i 1972 w barwach Legi Warszawa. Zwycięzca wielu wyścigów kolarskich w Europie i Afryce Północnej.
Szkoda, że coraz już mniej Mistrzów. Panie Stanisławie – dzięki za wszystkie wzruszenia, które dzięki Panu mogliśmy przeżywać!
Zdjęcia
Jana Rozmarynowskiego
mówią nięcej, niż tekst…