Paweł „Boruta” Ziółkowski: Doping to zło! Jednoznacznie!
Doping farmaceutyczny to sztuczne zwiększanie swoich szans w starciu z rywalem. To tak, jakby wszyć sobie w rękawice kawałek metalu!
Paweł, czy Twoim zdaniem to Okniński nasłał sam sobie kontrolę, na Pruszków, na Galę PLMMA?
Paweł Ziółkowski: Szczerze powiedziawszy nie wiem. Chciałbym aby to Mirek za tym stał, bo to moim zdaniem dobry pomysł, choć wymagający dopracowania.
Zatem kontrola dopingowa w polskim MMA powinna być?
Paweł Ziółkowski: Oczywiście. Doping to sztuczne zwiększanie swoich szans. Niczym się nie różni np. od wszycia w rękawicę metalu. Jeśli godzimy się na doping, to powinniśmy również godzić się na inne środki zwiększające nasze szanse. Z bronią włącznie. Doping leży w interesie wyłącznie koncernów farmaceutycznych. Nawet nie samych koksujących zawodników, bo oni też mogą polec z gorszym zawodnikiem na lepszym wspomaganiu.
A jeśli przyjdą na Twoją galę, prywatną, za pieniądze twoje lub/i sponsorów – wpuścisz?
Paweł Ziółkowski: Myśleliśmy o tym już przy okazji trzeciej edycji Bałtyckiego Sztormu, tylko właśnie rozchodziło się o pieniądze. I nie była to kwestia „przyjdą – wpuszczę”, tylko zwrócenia się do konkretnego laboratorium o przeprowadzenie badań.
Czyli – prywatny organizator – zaprasza komisję i oświadcza w ten sposób, że jego zawodnicy/impreza są czyści? Komu zaufać? Centralnemu Laboratorium?
Paweł Ziółkowski: Jest wiele firm zdolnych do przeprowadzenia takich badań. We wspomnianym przykładzie Sztormu braliśmy pod uwagę firmę zagraniczną, z której usług korzystał współpracujący z nami Igor Mazurenko, szef polskiego Armwrestlingu. Nie pamiętam już, czy było to laboratorium z Niemiec, czy Holandii.
Jakie twoim zdaniem będą konsekwencje kontroli w Pruszkowie?
Paweł Ziółkowski: Chciałbym, aby zaczęło do ludzi docierać, że doping to zwykłe oszustwo. Nie można szanować sportowca, który w tym sporcie nie gra uczciwie. Obawiam się jednak, że może nie być żadnych konsekwencji.
A może – to „ktoś” (kto?) chce zaatakować nasze MMA? Może to walka konkurencji?
Paweł Ziółkowski: Nie wydaje mi się, aby ktoś chciał atakować. Jeśli możemy mówić o jakichś dodatkowych motywacjach, to stawiałbym na, niestety, typową już, chęć zwrócenia na siebie uwagi poprzez medialność MMA.
Przed nami kolejna KSW. Czy K/L wpuszczą kontrolę, jeśli się pojawi?
Paweł Ziółkowski: To już kwestia „K/L”, czy pójdą po rozum do głowy i wprowadzą badania antydopingowe. Nie sądzę jednak, aby zrobili to jutro. Takie coś wymaga zapisu w kontrakcie zawodnika, bo inaczej nie sposób wyegzekwować sankcji. Załóżmy, ze zawodnik X wpadnie. I co teraz? Zmiana wyniku? Obcięcie wypłaty? Niedopuszczenie do walki? Jeśli nie ma tego w kontrakcie, to sprawa do przegrania w sądzie.
Co jest, Twoim zdaniem, najgroźniejsze w dopingu, w sportach walki?
Paweł Ziółkowski: Najgorszy jest taki „koks”, który upośledza, wyłącza uczucie bólu i powoduje, że zawodnik, po trafieniu, które by go „wyłączyło” jeśli byłby czysty – tu wstaje i walczy dalej przyjmując więcej ciosów. To potencjalnie najgorsze źródło problemów z dopingiem dla MMA. W boksie zdarza się, ze zawodnik umiera po walce, bo ma zmasakrowany mózg. W MMA jest to mniej groźne, bo raz, że tych ciosów jest mniej, dwa, że zastosowanie mniejszych rękawic powoduje większe urazy w obrębie miejsca uderzenia, ale nie przenosi w takim stopniu jego siły na mózg. Tym niemniej, i w MMA możemy się doczekać sytuacji, że zawodnik naćpany środkami przeciwbólowymi i pobudzającymi będzie za długo obijany i w konsekwencji dozna poważnych obrażeń, może nawet śmiertelnych.
Dzięki za rozmowę!
Paweł Ziółkowski: Pozdrawiam!
Paweł Ziółkowski, 38 lat, z tego 30 w sztukach walki, jeden z prekursorów Bjj i MMA w Polsce (od 1995 roku), czarny pas Bjj, główny instruktor Akademii Sarmatia Gdańsk, wychowawca wielu czołowych zawodników (łącznie 45 zwycięstw zawodowych i około 120 medali amatorskich), organizator gal, autor przepisów, sędzia, matchmaker, dziennikarz.